25 grudnia 2012

10. Utracone nadzieje


#OLIWIA#

Straciłam wszystko.
Straciłam najdroższą przyjaciółkę, która okazała się podłą zołzą, okłamującą wszystkich dookoła. Dla mnie od zawsze była dobrą, poczciwą i nieco roztrzepaną Stellą, jednak teraz okazuje się, że jest zupełnie kimś innym. I nawet nie przypomina tej dobrodusznej, wrażliwej i litościwej Julii, o której tyle opowiadał mi Kaka. Więc kim ona jest? Kim jest kobieta, z którą przez ostatni rok mieszkałam pod jednym dachem? Komu zwierzałam się z problemów, z kim rozmawiałam o miłości, pracy, chłopakach… Kim się stała?
Straciłam przyjaciela, Ricardo, z którym rozmawiało mi się tak dobrze jak z nikim innym. Straciłam go, bo nie potrafiłam w porę uporać się z kłopotami z Adamem, nie potrafiłam podjąć męskiej decyzji i pożegnać się z tym palantem, który nie zasługiwał na moją miłość. Przez niezdecydowanie, ociężałość, niepewność przegapiłam swoją szansę na szczęście. A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie można cofnąć czasu!
I straciłam coś jeszcze. Coś bardzo cennego. Straciłam swoją szansę na miłość. Przez własną głupotę, przez niepohamowaną ciekawość i roztargnienie zajrzałam w ten przeklęty pamiętnik należący do Kaki. Po jaką cholerę? Po jakiego grzyba? Teraz widzę jak bezsensowne było moje zachowanie. Ricardo mi ufał, i prędzej czy później, na pewno zwierzyłby mi się z tych notatek. A ja głupia przeczytałam go bezczelnie i jeszcze pozwoliłam się na tym przyłapać.
Głupia ja! Głupia ja! Głupia ja!
Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno. Przed moimi oczami rozpościerał się widok kilkunastu zielonych boisk kompleksu Valdebebas, nad którymi jeszcze unosiła się poranna mgła. Gdyby nie mój podły nastrój wyciągnęłabym aparat i uwieczniła ten piękny krajobraz, ale w obecnej sytuacji nawet fotografowanie nie sprawiało mi radości.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – rzekłam, odwracając się w ich stronę.
- Dzień dobry, Oliwko. Przyszedłem poinformować cię, że kuchnia jest już otwarta – powiedział Gerard, ochroniarz ośrodka treningowego, który ugościł mnie w środku nocy w tym pokoju. – Wszystko w porządku?
- Tak, bardzo ci dziękuję. Jesteś niezastąpionym człowiekiem.
- Dyrektor Valdebebas powinien przyjechać za kilka minut. Porozmawiaj z nim, dobrze? Nie chciałbym mieć później nieprzyjemności.
- Jasne, zaraz do niego pójdę. Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Nie ma za co. Nie przeszkadzam. Miłego dnia.
- Wzajemnie.
Przyjechałam do Valdebebas prosto od Ricardo, bo to jedyne miejsce, w którym mogłabym się zatrzymać na noc. W urodzinowej sukience, potarganych włosach, z rozmazanym makijażem, bez grosza przy duszy, nie wyglądałam najkorzystniej i bałabym się pokazać w jakimkolwiek hotelu. Do własnego mieszkania wrócić nie mogłam, bo nie chciałam widzieć Stelli, na motel nie było mnie stać, Adam nie był już moim chłopakiem, a na przyjaciół, którymi głównie byli piłkarze Realu Madryt, bawiący w tym czasie na mojej imprezie urodzinowej, liczyć nie mogłam.
Ubrana w odświętną sukienkę poszłam do kuchni, w której planowałam zjeść śniadanie, ale żołądek miałam tak ściśnięty, że wątpiłam w przełknięcie czegokolwiek. W dodatku wyglądałam tak beznadzieje, że wstyd się było pokazywać, a przecież za godzinę miałam się stawić na murawie boiska, aby zrobić zdjęcia trenującym piłkarzom.
Usiadłam w najdalszym i najciemniejszym kącie jadalni, tak by nikt mnie nie zauważył – o co oczywiście było niezwykle trudno. Pracownicy kompleksu zaczęli się schodzić na śniadanie i każdy z nich spoglądał na mnie pytająco. Widok dziewczyny w takim miejscu, w niemalże balowej sukni, zajadającej jajecznicę, był co najmniej dziwny, jeśli nie przerażający.
Nagle dostrzegłam jak Guti wchodzi do jadalni. Spadł mi jak manna z nieba!
- Cześć! – Podbiegłam do niego i zagrodziłam przejście.
- Siema, Oliwka. Co tam? Wyglądasz… oszałamiająco – rzucił kąśliwie i zaśmiał się ironicznie.
- Nabijaj się, nabijaj. Możesz mi pomóc?
- Nie mam pantofelków, które pasowałyby do twojego stroju – zażartował, spoglądając na moje męskie japonki. – Skąd to masz?
- Znalazłam w jednym z pokoi. Ktoś chyba zapomniał, ale nie o tym chciałam mówić. Masz jakieś zapasowe ubrania? Nie potrzebuję dużo: dresy, koszulka, jakieś trampki… Cokolwiek! Za godzinę mam zdjęcia, a nie mogę paradować po boisku w tej kiecce.
- Nic nie mam, sorry. Ale pogadaj z tym młodym Granero, widziałem go na parkingu.
- Okay, dzięki.
Co tchu w płucach pognałam ku wejściu, aby dorwać Estebana. I ku mojemu szczęściu Hiszpan miał dla mnie zapasowe ubrania. Jak dobrze, że był przezorny i zawsze się zabezpieczał na wypadek jakiś odzieżowych katastrof. Obiecałam, że wszystko oddam nazajutrz, uprane i uprasowane, niemalże jak nowe.
Wydawało mi się, że ten dzień nabiera dla mnie pozytywnych barw, bo jak na razie wszystko zaczęło układać się po mojej myśli. Jednak wracając do pokoju, z nowymi ubraniami pod pachą, natchnęłam się na… Kakę.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w drugą stronę. Chciałam go dognić, ale zrezygnowałam z rozmowy – przynajmniej do czasu przebrania się w coś normalnego.
Ponownie spotkałam go na boisku. Stał w tłumie pozostałych kolegów z drużyny, ale był jakiś inny. Nie śmiał się z Marcelo i nie żartował z Cristiano. Był otępiały, nieobecny, niewyraźny. Pod oczami malowały mu się fioletowe cienie, a jego włosy przypominały jeden wielki kołtun. Nie słuchał tego co się do niego mówi, co od razu zdenerwowało trenera. Przechodząc obok niego od razu wyczułam ten charakterystyczny, nieświeży odór alkoholu, papierosów, potu… Był „wczorajszy” i nawet nie próbował tego ukryć.
- Daruj sobie dzisiaj te zdjęcia – rzucił, kiedy starałam się wywiązać ze swoich obowiązków i zrobić zdjęcia na stronę.
- To moja praca.
- Nie obchodzi mnie to. Nie rób mi zdjęć.
- Ricardo, czy możemy pogadać? – zapytałam, odkładając aparat. – Bardzo mi na tym zależy.
- Mi też zależało na naszej przyjaźni, ale to popsułaś. Przekaż, proszę, Julii, że chcę z nią porozmawiać. Przyjadę do twojego mieszkania dzisiaj wieczorem.
- To Stella.
- Nie, to Julia.
- Ricardo… – wyszeptałam błagalnie.
- Miłego dnia, Oliwko.
- Zaczekaj! – zawołałam, kiedy robił kolejne kroki w stronę wyjścia. Stanął w miejscu, poczym się odwrócił. Bardzo powoli i bardzo mozolnie, jakby od niechcenia. – Przepraszam.
- W porządku.
- Nie, nie jest w porządku, Ricardo! Nie jest w porządku, bo ty nie chcesz ze mną gadać. Nie mogę tego znieść, zżera mnie to od środka. Jestem podła i niewdzięczna, wiem, że nawaliłam. Ale każdy z nas popełnia błędy. Julia też to zrobiła, a mam wrażenie, że jej wybaczysz, kiedy ona tylko kiwnie palcem. A ja przecież nie upozorowałam własnej śmierci. Przeczytałam tylko twój pamiętnik, w którym nie było nic poza tym, co mi już opowiadałeś… No, może poza wyznaniem miłości do mnie, ale prędzej czy później i tak byś mi to powiedział, prawda?
- Oliwio, ja…
- Ricardo – rzekłam, łapiąc go za rękę. – Każde z nas ma przeszłość. Mamy za sobą nieudane związki, nieszczęśliwe miłości. Ale pomimo tych wszystkich przeciwności losu zdołaliśmy się odnaleźć i sprawić, że życie na nowo nabiera sensu i barw. Nie psujmy tego, proszę. Naprawdę bardzo mi na tobie zależy.
Kaka patrzył na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami, w których dostrzegałam niewielkie łzy. Wówczas postanowiłam, że będę walczyć o tę miłość. Nie dam mu tak po prostu odejść i nie pozwolę, aby ta zołza Stella mi go odebrała. Jeśli sam ją wybierze – cóż, niewiele będę mogła zrobić, ale ja już wówczas szczerze jej nienawidziłam i jak myślałam o tym, że ona i on…
Potrząsnęłam głową i odrzuciłam od siebie te czarne myśli.
- Chcę być przy tobie – powiedziałam łagodniej. – Julia wyrządzi ci wielką krzywdę swoimi tłumaczeniami. Nie chcę, abyś był wówczas sam. Pomogę ci, Ricky.
- Pojedziesz ze mną do Julii?
- Oczywiście.
- Dziękuję.
- Dla ciebie wszystko, Ricardo. Chcę przy tobie być.
- A powiedz mi, gdzie się zatrzymałaś. Wróciłaś do domu?
- Nie. I raczej tam nie wrócę. Sam chyba rozumiesz. Noc spędziłam tutaj, w Valdebeas – rzekłam, kiwając głową w stronę kompleksu hotelowego ośrodka. – Ale muszę się stąd wynieść, bo dzisiaj chłopcy z Castilli mają zgrupowanie.
- Gdzie pójdziesz?
- Do mieszkania po jakieś ciuchy i pieniądze, a potem do hotelu.
- Długo zamierzasz tak się tułać?
- Nie mam wyboru. Nie mam zbyt wielu przyjaciół.
Wyraz twarzy Kaki lekko się zmienił. Jego rysy nie były już napięte i wyraziste, lecz delikatne, ale wciąż bardzo zamyślone.
- Chodź, pojedziemy do mnie – rzekł po krótkim namyśle.
- Nie chcę się narzucać.
- Weź swoje rzeczy zanim się rozmyślę – dodał z uśmiechem.
Bardzo mocno się do niego przytuliłam i pobiegłam zabrać swoją sukienkę i pantofle z pokoju.
To prawda, nie miałam wielu przyjaciół, ale jeden przyjaciel taki jak Ricardo, rekompensował mi wszystko. 

__________
Przypominam, że opowiadanie toczy się w roku 2009, stąd ten Guti ;)
Wiem, że przedłużam konfrontację z Julią, ale postaram się, aby w następnym rozdziale to nastąpiło.

14 komentarzy:

  1. Coś mi się kłóci. Przecież w mieszkaniu, w którym do tej pory mieszkała Oliwka, oprócz Stelli, był jeszcze Victor, prawda? A Oliwka w tym wszystkim nawet o nim nie pomyślała; pretensje miała tylko do Stelli i zadręczała się kłótnią z Kaką. Ale nie powinna. Wydaje mi się, że Victor bardziej wolał ją niż Stellę i najpewniej stanąłby po stronie Oliwki, więc Oliwka mogła na luzie wrócić do domu i zająć się tą sprawą. Rozumiem jednak, że nie miała do tego głowy, bo w końcu Kaka okropnie ją potraktował, tą całą gadką, że już jej nie ufa, więc się nie czepiam.
    Od początku tego opowiadania podobało mi się to, że Oliwka jest taką pewną siebie kobietą. Nie jest z tych, co się użalają (a przynajmniej w jakichś granicach), a z tych, które walczą do końca. Kaka to takie ciepłe kluchy - wydaje mi się, że on nie potrafi nic zrobić, oprócz płakania i notowania swoich przemyśleń. Jest taki pełen dramatu. Oczywiście ja to rozumiem, stracił wielką miłość, później okazało się, że Julia żyje, a do tego Oliwka przeczytała jego pamiętnik, ale, moim zdaniem, on za bardzo wszystko wyolbrzymia. Jeśli nie wróci do Julii, to Oliwka będzie nosić spodnie w ich związku. Ale trudno.
    Jestem ciekawa tej ich konfrontacji. ;-) Naprawdę. Nie mogę się doczekać. Do wtorku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Guti! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się pojawił :D
    Miło, że Ricardo jej wybaczył. Oby teraz wszystko było już dobrze.
    Jestem niezwykle ciekawa jego spotkania i rozmowy z Julią. Zastanawia mnie jak ona się wytłumaczy.
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Dobrze, że pomiędzy Oliwią a Kaką jest już lepiej. Mam nadzieję, że Julia nie namiesza w głowie piłkarza. Jest wredna i cwana, więc w jakimś tam stopniu będzie mogła zaszkodzić głównym bohaterom. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Jestem ciekawa, jak wytłumaczy się ze swojego kłamstwa Julia.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Polubiłam Ricardo i Oliwię i bardzo się ciesze,że doszli do porozumienia.Czekam na ciag dalszy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Ricardo wybaczył Oliwii. Spodobała mi się ta para i fajnie jakby byli razem. Jestem bardzo ciekawa jak się będzie tłumaczyć Julia... Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że Ricardo wybaczył Oliwii.Jestem ciekawaJestem , jak wytłumaczy się ze swojego kłamstwa Juliacelu$ka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, zaczynając czytać ten rozdział, myślałam, że sprawa z Julią się wyjaśni, a tu nic... :( Ale przynajmniej Ricardo wybaczył Oliwi. Kurcze, mam nadzieję, że on i Julia ( o ile rzeczywiście Stella to Julia ) nie wrócą do siebie. To miło ze strony Ricardo, że zaprosił Oliwię do siebie. Może coś się w nocy wydarzy, haha. Dobra, wątpię, że po tej sprawie z Julią, Ricardo miałby ochotę na... na coś. xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że Oliwka i Kaka sobie wszystko wyjaśnili, że on jej wybaczył to, że przeczytała jego pamiętnik, ale nic mnie tak nie ciekawi jak to, jak będzie się tłumaczyła Julia, co ta dziewczyna ma na swoją obronę. Mam nadzieję, że jej Kaka nie wybaczy, że wybierze Oliwkę, a nie ją.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze już myślałam, że w tym rozdziale wyjaśni się co z tą Julią.. No nic, będę musiała czekać na kolejny rozdział.. A ten jest świetny! ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Guti mój kochany się nawet pojawił :) Teraz przypomniały mi się czasy kiedy to siódemka należała do Raula i był Guti, ehh.
    Rozdział wręcz zassałam, tj bardzo szybko przeczytałam. Kaka nie dość że jest niczym rycerz na białym koniu, gotów wybawić ją od najgorszej opresji, to jeszcze jest miłosierny. Nic tylko, wzór cnót rycerskich. Taki młody mężczyzna właśnie powinien być ha!
    Ciekawa jestem co też ta Julia będzie miała im do powiedzenia, aczkolwiek na ich miejscu nie chciałabym jej widzieć i rozważyłabym wynajęcie prywatnego zabójcy : )
    Komentarz wyszedł mi bardzo opłakany i proszę przymruż swe oko czytając to, i proszę zrozum, że to przez kanapowanie, jedzenie wszystkich ulubionych potraw przez te świąteczne dni.
    Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszy mnie to, że Ricardo dał szansę Oliwii. Ta dwójka naprawdę do siebie pasuje i będę im kibicować :) Jednak bardzo ciekawi mnie przemiana Julii w Stellę.. Czekam na jakieś wyjaśnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oliwia okropnie wkurzyła mnie tym, że przeczytała pamiętnik Ricardo, zrobiła coś, czego pod żadnym pozorem się nie robi i szybko jej tego nie wybaczę. Nie rusza mnie to, że jest jej przykro, nie rusza mnie to, że musiała spać w ośrodku treningowym, bo nie miała się gdzie podziać. Ale ruszyło mnie dopiero to, kiedy zwróciła moją uwagę na fakt, że Ricardo skłonny był na jedno skinienie Julii jej wybaczyć, pomimo faktycznie, o wiele gorszej rzeczy którą zrobiła. Tutaj muszę się z nią zgodzić i jednak cieszę się, że Kaka postanowił jej dać drugą szansę. (:
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli będzie dobrze? Mam taką nadzieję. Mam nadzieję, że podczas rozmowy Ricardo z Julią/Stellą nie uda jej się go omotać i on nie będzie chciał się z nią już więcej spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  14. 21 years old Librarian Fonz Terbeck, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Bird watching. Took a trip to Pearling and drives a Allroad. kliknij w link teraz

    OdpowiedzUsuń