#OLIWIA#
Obudziłam się wcześnie rano, nie
mogąc wytrzymać ekscytacji. Bo to moje urodziny! Fakt, że się starzałam nie
bardzo mnie cieszył, ale to moje święto i spodziewałam się wielu niespodzianek.
Po pierwsze oświadczyny! Wczorajszy
wieczór spędziłam w przytulnej restauracji w towarzystwie Adama. Postarał się i
przygotował dla mnie romantyczną kolację. Było tak miło, a on sam zachowywał
się tak cudownie, tak wspaniale, że od razu przypomniał mi się powód dla
którego się w nim zakochałam. Po posiłku poszliśmy na krótki spacer w świetle
księżyca, doszliśmy do mojego domu, a resztę nocy spędziliśmy w miłosnym
uścisku na nowo poznając swoje ciała i ciesząc się swoimi pocałunkami.
Przewróciłam się na bok i ujrzałam
spokojną twarz Adama. Pogłaskałam go po policzku, nie mogąc się doczekać jego
pobudki. Zastanawiałam się gdzie schował pierścionek – jaki wybrał, ile
zapłacił, kto mu pomagał wybierać… Byłam taka podekscytowana!
- Dzień dobry – powiedziałam,
kiedy Adam otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie lekko, wydobywając z siebie
cichy pomruk świadczący o niewyspaniu. – Przepraszam, że cię budzę, ale musimy
wstawać. Jest już późno, a poza tym muszę się przygotować.
- Do czego?
- Stella urządza mi przyjęcie
niespodziankę. Myśli, że o tym nie wiem. Chyba powinnam poćwiczyć zaskoczoną
minę.
Chyba nie tylko dlatego powinnam
ją poćwiczyć. Oświadczyn także nie powinnam się spodziewać.
- Aaa… Racja, racja, coś o tym
słyszałem.
- Będziesz?
- No jasne! Wszystkiego
najlepszego, kochanie – powiedział, całując mnie w usta. Pocałunek był bardzo
krótki, ale nie chciałam wdawać się w dłuższe czułości. Nie miałam
najświeższego oddechu, a poza tym czekałam na ten wymarzony srebrny krążek,
który ukryty był gdzieś tutaj. – Mam coś dla ciebie…
No nareszcie! – miałam ochotę
wykrzyczeć na głos, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam i jedynie
klasnęłam w dłonie. Kurczę, tylko czy ja chcę, aby mój facet oświadczył mi się
w sypialni, w brudnej pościeli, z nieświeżym oddechem… To mało romantyczne. A niech
to, nieważne! Najważniejsze są uczucia.
- Proszę – powiedział, wręczając
mi białą kopertę. – Sto lat!
Z niemałym zdenerwowaniem
zajrzałam do środka. To zdecydowanie nie wyglądało jak pierścionek. Łudziłam
się, że w kopercie znajdę zaproszenie na obiad do restauracji, w której usłyszę
magiczne słowa: „Oliwio, czy zostaniesz moją żoną?”, ale Adam nie byłby sobą,
gdyby nie pokrzyżował wszystkich moich planów.
- Bilet na koncert?
- To wielki powrót na scenę
Gonzalo Morintesa. Pamiętasz jak bardzo go lubiłaś? Pomyślałem, że cię to ucieszy.
- Owszem, ale… Adam, a gdzie mój
pierścionek?
- Ah tak… – westchnął, wzruszając
ramionami. – Pierścionek… Oliwko, kocham cię. Jesteś najwspanialsza na świecie,
ale… Nie chcę jeszcze się żenić.
- Nie chcesz? Sądziłam, że coś dla
ciebie znaczę.
- Znaczysz, jesteś najważniejsza
na świecie. Chciałem ci dać coś wspaniałego i sądziłem, że bilet taki właśnie
będzie. Nie było łatwo mi go zdobyć.
- Nie masz w sobie za grosz
odpowiedzialności! – burknęłam, wstając z łóżka. – Myślałeś, że jakiś głupi
bilet na koncert zastąpi mi ślub?! Nie wydaje mi się – warknęłam i przedarłam
kopertę z prezentem na pół. – Tyle dla mnie znaczy twój koncert! Założę się, że
nawet za niego nie zapłaciłeś. Przyznaj się, pracujesz przy budowie sceny tego
koncertu, prawda?
- No… Tak, ale…
- Widzisz! Nic dla ciebie nie
znaczę! Nawet nie kupiłeś mi prezentu na durne urodziny!
- Oliwia, pogadajmy…
- Nie będę z tobą gadać. Pamiętasz
co ci powiedziałam? Albo ślub albo to koniec. Sam wybrałeś – rzekłam i wyszłam
z pokoju.
Trudno mi opisać, co wówczas
czułam. Nie chciałam nikogo widzieć na oczy, a najbardziej oczywiście Adama. Nie
mogłam być z kimś, kto nie traktował mnie poważnie. Zależy mi na ślubie,
szczęśliwej rodzinie, dzieciach… Sądziłam, że znalazłam mężczyznę, który mi to
wszystko zapewni, ale on nie widzi nic poza swoją pracą i kumplami! Co za
dzieciuch!
- Ej, ej, ej! Ślicznotko! –
krzyknął Victor, kiedy niechcący trąciłam go barkiem na przedpokoju. – Złość piękności
szkodzi, a solenizantka nie powinna źle wyglądać w dniu jej święta. Happy
Birthday!!! – Chłopak rzucił mi się na szyję i wyściskał za wszystkie czasy. –
Ale ten czas leci, co?
- Nie denerwuj mnie, Victor.
- Hej, a co ci jest? Co ten
przystojniak ci zrobił? – zapytał, spoglądając w stronę drzwi od mojej
sypialni.
- Zniszczył mi życie, ot co! Jak
możesz usunąć tą zarazę z mojego pokoju, to będę ci bardzo wdzięczna. Mam
dzisiaj kupę roboty!
- Niedobrze, kochanieńka.
- Proszę cię, zrób wszystko, aby
ten dzień nie zakończył się ze szkodą w ludziach i wyproś Adama z mieszkania.
Potrzebuję teraz trochę spokoju.
- Twoje życzenie jest dla Victoria
rozkazem – odparł, salutując.
Na szczęście kiedy wyszłam z
łazienki, ubrana w dżinsy i koszulkę, Adama już nie było w moim mieszkaniu.
Jeszcze do mnie nie docierał ból ani rozpacz, bo nie miałam czasu na użalanie
się nad sobą. Pełna werwy i zapału pojechałam do ośrodka treningowego Realu
Madryt, aby zrobić zdjęcia piłkarzom podczas ćwiczeń. Mimo iż miałam urodziny,
to nie chciałam przegapić dnia roboczego. Za bardzo kochałam fotografię i tych
chłopaków, aby odmówić sobie któreś z tych rzeczy.
- Oto i ona! – powitał mnie
Marcelo, ściskając tak mocno, że niemalże oczy wypadły mi z orbit. – Sto lat,
sto lat!!!
- Dzięki, Macelo, ale puść mnie
już, bo chcę dożyć imprezy.
- Imprezy? Jakiej imprezy? –
wtrącił się Ramos.
- Oh, przestańcie! Dobrze wiem, że
Stella szykuje mi przyjęcie. Nie musicie przede mną niczego ukrywać.
- Nie wiemy o czym mówisz – rzucił
ktoś z tyłu i piłkarze, jak jeden mąż, rozeszli się, rozpraszając zrobiony
przez siebie sztuczny tłum. Ostał się tylko jeden – Ricardo Kaka.
- Cześć – powiedział łagodnie, uśmiechając
się. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Dziękuję, Ricky.
- W szatni mam dla ciebie prezent.
Zaczekasz na mnie?
- Prezent? Nie trzeba.
- Tak, tak, wiem… Ale mimo
wszystko. Daj mi minutkę.
Czekałam na Brazylijczyka pod
wjazdem do ośrodka. Po kilku minutach pojawił się z kolorową torebką
urodzinową, którą mi wręczył, ponownie składając życzenia. Cóż… Być może nie
jest to to samo co pierścionek zaręczynowy, ale srebrna bransoletka też jest
niczego sobie.
- Dziękuję. Jest piękna.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Przepraszam cię, ale muszę już
lecieć – powiedziałam po krótkiej chwili ciszy. – Widzimy się wieczorem? Na
imprezie?
- Yy…
- Tylko mi nie mów, że nie możesz
się bawić, bo wciąż myślisz o Julii.
- Nie w tym rzecz. Ja po prostu…
No, nie dostałem zaproszenia.
- Poważnie? Ludzie, jaka ta Stella
jest durna! Ja cię zapraszam, oczywiście, że tak! Nie wyobrażam sobie moich
urodzin bez ciebie – powiedziałam, głaszcząc go po ramieniu. – Chłopaki na
pewno znają szczegóły odnośnie miejsca i godziny, ja niestety tego jeszcze nie
wiem. Proszę cię, przyjdź. Dobrze?
- Skoro nalegasz.
- To do zobaczenia – rzuciłam,
całując go przelotnie w policzek i pognałam do domu przygotować się na wielką
imprezę.
Lekko się denerwowałam, ale nie za
bardzo. Po prostu nie wiedziałam czego się spodziewać, a znając Stellę i
Victoria – spodziewać się mogłam wszystkiego. Dosłownie! Dlatego też ostrożnie weszłam
do ciemnego klubu, w którym umówiłam się z moją przyjaciółką. Wokół panowała
głucha cisza i dopiero kiedy stanęłam na środku klubu, zza kotar, krzeseł, spod
stołów i tym podobnych rzeczy, wyskoczyli wszyscy zaproszeni goście, krzycząc: NIESPODZIANKA!
Klub był jasny i elegancki, stoły
były zastawione ładną zastawą, w kącie stała kupka z moimi prezentami, na
podeście przygrywał DJ, a u jego stóp znajdował się ogromny parkiet, który w
mig zapełnił się tańczącymi ludźmi. Przechadzałam się po sali, zagadywałam do
znajomych, dziękowałam za prezenty i starałam się świetnie bawić, jednak było
mi ciężko, bo sądziłam, że całą dzisiejszą noc przetańczę z moim nowym
narzeczonym.
Przekonałam się, że życie to nie
bajka.
- Ricky! – Zauważyłam piłkarza
siedzącego przy barze i pijącego Colę. – Cieszę się, że przyszedłeś. Jak ci się
podoba impreza?
- Cudowna, naprawdę. Sam bym
lepiej tego nie zorganizował. Zdolna bestia ta twoja przyjaciółka.
- Poznałeś już Stellę i Victora?
- Nie, nie miałem okazji.
- Okay, a więc… Victor to ten
chłopak, który właśnie śpiewa dla mnie „Happy Birthday” na scenie i udaje, że
jest Marylin Monrose – zaśmiałam się, machając do przyjaciela i posyłając mu
niewidzialnego całusa. – Nie przejmuj się, to gej – dodałam pośpiesznie.
- Fajnie – odarł, lekko zmieszany.
– A Stella… Stella jest tam. Chodźmy.
Złapałam Ricardo za rękę i
pognałam ku brunetce.
- Stella… – Położyłam dłoń na
ramieniu dziewczyny. Odwróciła się w naszą stronę z szerokim uśmiechem, jednak
kiedy tylko ujrzała kto stoi za mną, mina jej znacznie zrzedła. Na jej twarzy
pojawił się grymas bólu, a w oczach zauważałam krople łez. Zdziwiło mnie to, bo
Kaka wyglądał identycznie. – Poznajcie się… To…
- Ricardo – rzekła, łamiącym się szeptem
Stella.
- To wy się znacie?
- Julia?
Że co proszę?!
__________
Namieszałam :)
JAK TERAZ WYGLĄDA MOJA TWARZ? NIE PYTAJ. MOJE USTA UŁOŻYŁY SIĘ W JEDNO WIELKIE "O".
OdpowiedzUsuńStella sama się wkopała. Czy tam Julia. Nie wiem. Ale wkopała się. Mogłam pomyśleć, że po prostu wygląda jak Julia, ale skoro poznała Kakę to znaczy, że to Julia. No i się porobiło. Ciekawe jakie będzie rozwiązanie...
JAK TY MOGŁAS MU TO ZROBIC. A ONA ?! NO TEGO TO SIE ZUPEŁNIE NIE SPODZIEWAŁAM;(;(Dwaj szybko nn muszę wiedzieć co dalej;d
OdpowiedzUsuńdobre zakończenie, ba, nawet bardzo dobre ! :D Już nie mogę się doczekać nastepnego odcinka ! :>
OdpowiedzUsuńjestem w szoku! Stella to Julia!!! jak ona mogła to zrobić? przecież Kaka cierpiał przez nią cały ten czas, a ona na nowo ułożyła sobie życie. mogła z nim normalnie zerwać, a nie kłamać. czy ona w ogóle ma serce? z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów. bardzo interesujący zwrot akcji!
OdpowiedzUsuńNie wierzę w to! Jak Ona w ogóle mogła coś takiego zrobić? Szkoda mi Kaki, który tak bardzo przez Nią cierpiał..
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :)
że niby JULIA ŻYJE?! Co do kurde ma być, co?! Ej, ej dziś nie mamy 1 kwietnia. To są jakieś jaja czy co? Julia miała podwójną tożsamość? Wybacz, ale nic więcej nie napisze. Bo w szoku jestem.
OdpowiedzUsuńJa jestem w szoku podwójnie.Raz ,że Adam to oferma do kwadratu ,a dwa to...To się porobilo z tą Julią...
OdpowiedzUsuńJESTEM W SZOKU! Zaskoczyłaś mnie. I to bardzo. Wychodzi na to, że Julia żyje,tylko okłamała Ricardo o.O Teraz z ogromną niecierpliwością czekam na nowy rodział :)
OdpowiedzUsuńŻE COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO? Julia i Stella to jedna i ta sama osoba? Nie wierzę. Nie wierzę. Nieeeeee!
OdpowiedzUsuńCo? O co chodzi ze Stellą? Pisz!!!!!!! ~ niepytaj
OdpowiedzUsuń