11 grudnia 2012

08. Impreza urodzinowa


#OLIWIA#

Obudziłam się wcześnie rano, nie mogąc wytrzymać ekscytacji. Bo to moje urodziny! Fakt, że się starzałam nie bardzo mnie cieszył, ale to moje święto i spodziewałam się wielu niespodzianek.
Po pierwsze oświadczyny! Wczorajszy wieczór spędziłam w przytulnej restauracji w towarzystwie Adama. Postarał się i przygotował dla mnie romantyczną kolację. Było tak miło, a on sam zachowywał się tak cudownie, tak wspaniale, że od razu przypomniał mi się powód dla którego się w nim zakochałam. Po posiłku poszliśmy na krótki spacer w świetle księżyca, doszliśmy do mojego domu, a resztę nocy spędziliśmy w miłosnym uścisku na nowo poznając swoje ciała i ciesząc się swoimi pocałunkami.
Przewróciłam się na bok i ujrzałam spokojną twarz Adama. Pogłaskałam go po policzku, nie mogąc się doczekać jego pobudki. Zastanawiałam się gdzie schował pierścionek – jaki wybrał, ile zapłacił, kto mu pomagał wybierać… Byłam taka podekscytowana!
- Dzień dobry – powiedziałam, kiedy Adam otworzył oczy. Uśmiechnął się do mnie lekko, wydobywając z siebie cichy pomruk świadczący o niewyspaniu. – Przepraszam, że cię budzę, ale musimy wstawać. Jest już późno, a poza tym muszę się przygotować.
- Do czego?
- Stella urządza mi przyjęcie niespodziankę. Myśli, że o tym nie wiem. Chyba powinnam poćwiczyć zaskoczoną minę.
Chyba nie tylko dlatego powinnam ją poćwiczyć. Oświadczyn także nie powinnam się spodziewać.
- Aaa… Racja, racja, coś o tym słyszałem.
- Będziesz?
- No jasne! Wszystkiego najlepszego, kochanie – powiedział, całując mnie w usta. Pocałunek był bardzo krótki, ale nie chciałam wdawać się w dłuższe czułości. Nie miałam najświeższego oddechu, a poza tym czekałam na ten wymarzony srebrny krążek, który ukryty był gdzieś tutaj. – Mam coś dla ciebie…
No nareszcie! – miałam ochotę wykrzyczeć na głos, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam i jedynie klasnęłam w dłonie. Kurczę, tylko czy ja chcę, aby mój facet oświadczył mi się w sypialni, w brudnej pościeli, z nieświeżym oddechem… To mało romantyczne. A niech to, nieważne! Najważniejsze są uczucia.
- Proszę – powiedział, wręczając mi białą kopertę. – Sto lat!
Z niemałym zdenerwowaniem zajrzałam do środka. To zdecydowanie nie wyglądało jak pierścionek. Łudziłam się, że w kopercie znajdę zaproszenie na obiad do restauracji, w której usłyszę magiczne słowa: „Oliwio, czy zostaniesz moją żoną?”, ale Adam nie byłby sobą, gdyby nie pokrzyżował wszystkich moich planów.
- Bilet na koncert?
- To wielki powrót na scenę Gonzalo Morintesa. Pamiętasz jak bardzo go lubiłaś? Pomyślałem, że cię to ucieszy.
- Owszem, ale… Adam, a gdzie mój pierścionek?
- Ah tak… – westchnął, wzruszając ramionami. – Pierścionek… Oliwko, kocham cię. Jesteś najwspanialsza na świecie, ale… Nie chcę jeszcze się żenić.
- Nie chcesz? Sądziłam, że coś dla ciebie znaczę.
- Znaczysz, jesteś najważniejsza na świecie. Chciałem ci dać coś wspaniałego i sądziłem, że bilet taki właśnie będzie. Nie było łatwo mi go zdobyć.
- Nie masz w sobie za grosz odpowiedzialności! – burknęłam, wstając z łóżka. – Myślałeś, że jakiś głupi bilet na koncert zastąpi mi ślub?! Nie wydaje mi się – warknęłam i przedarłam kopertę z prezentem na pół. – Tyle dla mnie znaczy twój koncert! Założę się, że nawet za niego nie zapłaciłeś. Przyznaj się, pracujesz przy budowie sceny tego koncertu, prawda?
- No… Tak, ale…
- Widzisz! Nic dla ciebie nie znaczę! Nawet nie kupiłeś mi prezentu na durne urodziny!
- Oliwia, pogadajmy…
- Nie będę z tobą gadać. Pamiętasz co ci powiedziałam? Albo ślub albo to koniec. Sam wybrałeś – rzekłam i wyszłam z pokoju.
Trudno mi opisać, co wówczas czułam. Nie chciałam nikogo widzieć na oczy, a najbardziej oczywiście Adama. Nie mogłam być z kimś, kto nie traktował mnie poważnie. Zależy mi na ślubie, szczęśliwej rodzinie, dzieciach… Sądziłam, że znalazłam mężczyznę, który mi to wszystko zapewni, ale on nie widzi nic poza swoją pracą i kumplami! Co za dzieciuch!
- Ej, ej, ej! Ślicznotko! – krzyknął Victor, kiedy niechcący trąciłam go barkiem na przedpokoju. – Złość piękności szkodzi, a solenizantka nie powinna źle wyglądać w dniu jej święta. Happy Birthday!!! – Chłopak rzucił mi się na szyję i wyściskał za wszystkie czasy. – Ale ten czas leci, co?
- Nie denerwuj mnie, Victor.
- Hej, a co ci jest? Co ten przystojniak ci zrobił? – zapytał, spoglądając w stronę drzwi od mojej sypialni.
- Zniszczył mi życie, ot co! Jak możesz usunąć tą zarazę z mojego pokoju, to będę ci bardzo wdzięczna. Mam dzisiaj kupę roboty!
- Niedobrze, kochanieńka.
- Proszę cię, zrób wszystko, aby ten dzień nie zakończył się ze szkodą w ludziach i wyproś Adama z mieszkania. Potrzebuję teraz trochę spokoju.
- Twoje życzenie jest dla Victoria rozkazem – odparł, salutując.
Na szczęście kiedy wyszłam z łazienki, ubrana w dżinsy i koszulkę, Adama już nie było w moim mieszkaniu. Jeszcze do mnie nie docierał ból ani rozpacz, bo nie miałam czasu na użalanie się nad sobą. Pełna werwy i zapału pojechałam do ośrodka treningowego Realu Madryt, aby zrobić zdjęcia piłkarzom podczas ćwiczeń. Mimo iż miałam urodziny, to nie chciałam przegapić dnia roboczego. Za bardzo kochałam fotografię i tych chłopaków, aby odmówić sobie któreś z tych rzeczy.
- Oto i ona! – powitał mnie Marcelo, ściskając tak mocno, że niemalże oczy wypadły mi z orbit. – Sto lat, sto lat!!!
- Dzięki, Macelo, ale puść mnie już, bo chcę dożyć imprezy.
- Imprezy? Jakiej imprezy? – wtrącił się Ramos.
- Oh, przestańcie! Dobrze wiem, że Stella szykuje mi przyjęcie. Nie musicie przede mną niczego ukrywać.
- Nie wiemy o czym mówisz – rzucił ktoś z tyłu i piłkarze, jak jeden mąż, rozeszli się, rozpraszając zrobiony przez siebie sztuczny tłum. Ostał się tylko jeden – Ricardo Kaka.
- Cześć – powiedział łagodnie, uśmiechając się. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Dziękuję, Ricky.
- W szatni mam dla ciebie prezent. Zaczekasz na mnie?
- Prezent? Nie trzeba.  
- Tak, tak, wiem… Ale mimo wszystko. Daj mi minutkę.
Czekałam na Brazylijczyka pod wjazdem do ośrodka. Po kilku minutach pojawił się z kolorową torebką urodzinową, którą mi wręczył, ponownie składając życzenia. Cóż… Być może nie jest to to samo co pierścionek zaręczynowy, ale srebrna bransoletka też jest niczego sobie.
- Dziękuję. Jest piękna.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Przepraszam cię, ale muszę już lecieć – powiedziałam po krótkiej chwili ciszy. – Widzimy się wieczorem? Na imprezie?
- Yy…
- Tylko mi nie mów, że nie możesz się bawić, bo wciąż myślisz o Julii.
- Nie w tym rzecz. Ja po prostu… No, nie dostałem zaproszenia.
- Poważnie? Ludzie, jaka ta Stella jest durna! Ja cię zapraszam, oczywiście, że tak! Nie wyobrażam sobie moich urodzin bez ciebie – powiedziałam, głaszcząc go po ramieniu. – Chłopaki na pewno znają szczegóły odnośnie miejsca i godziny, ja niestety tego jeszcze nie wiem. Proszę cię, przyjdź. Dobrze?
- Skoro nalegasz.
- To do zobaczenia – rzuciłam, całując go przelotnie w policzek i pognałam do domu przygotować się na wielką imprezę.

Lekko się denerwowałam, ale nie za bardzo. Po prostu nie wiedziałam czego się spodziewać, a znając Stellę i Victoria – spodziewać się mogłam wszystkiego. Dosłownie! Dlatego też ostrożnie weszłam do ciemnego klubu, w którym umówiłam się z moją przyjaciółką. Wokół panowała głucha cisza i dopiero kiedy stanęłam na środku klubu, zza kotar, krzeseł, spod stołów i tym podobnych rzeczy, wyskoczyli wszyscy zaproszeni goście, krzycząc: NIESPODZIANKA!
Klub był jasny i elegancki, stoły były zastawione ładną zastawą, w kącie stała kupka z moimi prezentami, na podeście przygrywał DJ, a u jego stóp znajdował się ogromny parkiet, który w mig zapełnił się tańczącymi ludźmi. Przechadzałam się po sali, zagadywałam do znajomych, dziękowałam za prezenty i starałam się świetnie bawić, jednak było mi ciężko, bo sądziłam, że całą dzisiejszą noc przetańczę z moim nowym narzeczonym.
Przekonałam się, że życie to nie bajka.
- Ricky! – Zauważyłam piłkarza siedzącego przy barze i pijącego Colę. – Cieszę się, że przyszedłeś. Jak ci się podoba impreza?
- Cudowna, naprawdę. Sam bym lepiej tego nie zorganizował. Zdolna bestia ta twoja przyjaciółka.
- Poznałeś już Stellę i Victora?
- Nie, nie miałem okazji.
- Okay, a więc… Victor to ten chłopak, który właśnie śpiewa dla mnie „Happy Birthday” na scenie i udaje, że jest Marylin Monrose – zaśmiałam się, machając do przyjaciela i posyłając mu niewidzialnego całusa. – Nie przejmuj się, to gej – dodałam pośpiesznie.
- Fajnie – odarł, lekko zmieszany.
– A Stella… Stella jest tam. Chodźmy.
Złapałam Ricardo za rękę i pognałam ku brunetce.
- Stella… – Położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny. Odwróciła się w naszą stronę z szerokim uśmiechem, jednak kiedy tylko ujrzała kto stoi za mną, mina jej znacznie zrzedła. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu, a w oczach zauważałam krople łez. Zdziwiło mnie to, bo Kaka wyglądał identycznie. – Poznajcie się… To…
- Ricardo – rzekła, łamiącym się szeptem Stella.
- To wy się znacie?
- Julia?
Że co proszę?! 

__________
Namieszałam :)

10 komentarzy:

  1. JAK TERAZ WYGLĄDA MOJA TWARZ? NIE PYTAJ. MOJE USTA UŁOŻYŁY SIĘ W JEDNO WIELKIE "O".

    Stella sama się wkopała. Czy tam Julia. Nie wiem. Ale wkopała się. Mogłam pomyśleć, że po prostu wygląda jak Julia, ale skoro poznała Kakę to znaczy, że to Julia. No i się porobiło. Ciekawe jakie będzie rozwiązanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK TY MOGŁAS MU TO ZROBIC. A ONA ?! NO TEGO TO SIE ZUPEŁNIE NIE SPODZIEWAŁAM;(;(Dwaj szybko nn muszę wiedzieć co dalej;d

    OdpowiedzUsuń
  3. dobre zakończenie, ba, nawet bardzo dobre ! :D Już nie mogę się doczekać nastepnego odcinka ! :>

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem w szoku! Stella to Julia!!! jak ona mogła to zrobić? przecież Kaka cierpiał przez nią cały ten czas, a ona na nowo ułożyła sobie życie. mogła z nim normalnie zerwać, a nie kłamać. czy ona w ogóle ma serce? z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów. bardzo interesujący zwrot akcji!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę w to! Jak Ona w ogóle mogła coś takiego zrobić? Szkoda mi Kaki, który tak bardzo przez Nią cierpiał..
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. że niby JULIA ŻYJE?! Co do kurde ma być, co?! Ej, ej dziś nie mamy 1 kwietnia. To są jakieś jaja czy co? Julia miała podwójną tożsamość? Wybacz, ale nic więcej nie napisze. Bo w szoku jestem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem w szoku podwójnie.Raz ,że Adam to oferma do kwadratu ,a dwa to...To się porobilo z tą Julią...

    OdpowiedzUsuń
  8. JESTEM W SZOKU! Zaskoczyłaś mnie. I to bardzo. Wychodzi na to, że Julia żyje,tylko okłamała Ricardo o.O Teraz z ogromną niecierpliwością czekam na nowy rodział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ŻE COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO? Julia i Stella to jedna i ta sama osoba? Nie wierzę. Nie wierzę. Nieeeeee!

    OdpowiedzUsuń
  10. Co? O co chodzi ze Stellą? Pisz!!!!!!! ~ niepytaj

    OdpowiedzUsuń