#OLIWIA#
- Cześć, kochani! – Do domu
wpadłam zdyszana i czerwona jak burak. Nie miałam na nic czasu, bo lada moment
musiałam wyjść. Zobaczyłam współlokatorów zasiadających do obiadu i
przyglądających się mi z wielkim zaskoczeniem. Wiem, że nie wyglądałam
korzystanie. Moje blond włosy żyły własnym życiem, a ja nie umiałam nad nimi
zapanować. – Dzisiaj nie zjem z wami – rzekłam pośpiesznie, chwytając za
zielone jabłko.
Pognałam do pokoju, rzuciłam torbę
oraz aparat fotograficzny na łóżko i zaczęłam zrzucać z siebie ubrania.
Przebrałam się w wygodne szorty, w których zazwyczaj biegałam oraz kolorowy top
z nadrukiem. Na ramiona zarzuciłam dżinsową katanę, a włosy ściągnęłam w koński
ogon.
- Stało się coś? – zapytał Victor,
wkładając do ust kawałek krwistego steku.
- Umówiłam się. Przecież mówiłam
wam o tym wczoraj wieczorem – odparłam, wsuwając stopy w moje ulubione trampki.
- Ah tak… Ricardo Kaka – bąknęła
Stella.
- Jadę pomóc mu w remoncie. Nie
wiem, o co dokładnie chodzi, ale mam nadzieję, że sprostam. W końcu jestem
dobrą, jednoosobową ekipą remontową – zaśmiałam się, podziwiając ściany naszej
kuchni, którą osobiście malowałam. – Nie czekajcie na mnie z kolacją, bo nie
wiem o której wrócę. Trzymajcie się, robaczki! – rzuciłam, wychodząc i zamykając
za sobą drzwi.
Dojazd do domu Ricardo zajął mi
niespełna pół godziny. Dzięki Bogu w Madrycie można było liczyć na linie metra,
które bardzo ułatwiały życie Hiszpanom.
Nie spodziewałam się, że Kaka
mieszka w normalnej dzielnicy. Spodziewałam się wielkiego domu, a tymczasem
Ricky mieszkał na jednym z najładniejszych osiedli Madrytu, w niewielkim
budynku, w normalnym dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią i dużym salonem. Każdy
lepiej zarabiający Hiszpan mógłby sobie pozwolić na takie gniazdko, ale nie światowa
gwiazda piłki nożnej grająca w Realu Madryt. Nie było to normalnie, ale całkiem
fajne. Ricardo udowadniał tym, że jest przede wszystkim normalnym facetem, a
nie rozkapryszonym gwiazdorem.
- Cześć – rzuciłam od progu.
Brunet z niezwykle sympatycznym uśmiechem przywitał mnie tym samym i zaprosił
do środka.
- Cieszę się, że przyszłaś.
Czekałem na ciebie.
- Starałam się nie spóźnić.
- W porządku. Wejdź do środka,
proszę. I rozgość się. Masz ochotę na coś od picia?
- Poproszę coś zimnego. Mamy dzisiaj
piekielnie gorący dzień.
Usiadłam na beżowej kanapie w
salonie i zaczęłam rozglądać się wokoło. Wystrój był bardzo prosty i skromny,
pasujący do samotnego mężczyzny. Podobały mi się ciepłe barwy ziemi – brązy,
beże i szarości, które stanowiły o kolorystyce. Przez myśl przeszło mi nawet
stwierdzenie, że mieszkanie jest idealne, więc dlaczego Ricky chciał coś w nim
zmieniać?
Po kilku minutach Ricardo pojawił
się w salonie z dwiema szklankami soku pomarańczowego. Porozmawialiśmy przez
chwilę o naszych codziennych zajęciach, poczym Ricky wyjaśnił mi na czym
polegać będzie moje zadanie. Zaprowadził mnie do kuchni, która była równie
jasna i urocza, co pokój dzienny. Szafki w kolorze jasnego drewna, nieco
ciemniejsze ściany, urocze zasłonki w oknie, świeże zioła na parapecie…
Pozazdrościłam mu gustu, bo moje mieszkanie nawet w połowie nie było tak fajnie
urządzone, co jego.
- Chodzi mi o tą ścianę –
powiedział, wskazując na średniej wielkości ścianę, przy której stał nieduży
kwadratowy stolik oraz trzy drewniane krzesła z malutkimi poduszkami. – Jest
pusta i nie bardzo mi się podoba. Zastanawiałem się nad jakimś obrazem czy
innym stroikiem, ale coś oryginalnego bardziej by mi pasowało. Pomyślałem więc,
że można na niej coś namalować np. bluszcz, czy inne kwiaty wijące się po
pnączach… Dlaczego tak na mnie patrzysz? – zapytał, a ja uświadomiłam sobie, że
przez ostatnie minuty badawczo mu się przyglądałam i z zaciekawieniem
wsłuchiwałam się w jego słowa.
Pokręciłam głową, chcąc powrócić
do rzeczywistości. Chciałam powiedzieć coś mądrego, ale zabrakło mi języka w
gębie.
- To mało męskie, wiem – zaśmiał
się, drapiąc się po czole.
- Nie, nie! Nie to miałam na
myśli. Po prostu urzekła mnie twoja wrażliwość na piękno, na sztukę.
- Zawstydziłem się.
- Niepotrzebnie – rzekłam,
głaskając go po ramieniu.
Nie chciałam go zawstydzać.
Naprawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie.
- Zabieramy się do pracy?
- Naturalnie! Mam tutaj farby –
powiedział i wysunął spod stołu kilka puszek z farbą. – Nie wiedziałem jakie
wziąć kolory, ale do tego ciemnego brązu chyba pasować będzie coś
kontrastowego, dlatego wziąłem coś beżowego, białego, miodowego, żółty, no i
dwa odcienie czerwonego. Jeśli czegoś brakuje to mów, mogę jechać do sklepu.
- Nie, wszystko jest okay. Chyba
coś wymyślę. A możesz mi dać jakiś ołówek i kartkę papieru? Zrobię najpierw
szkic.
Ricardo określił mi swoje
preferencje w najdrobniejszych szczegółach, a ja robiłam wszystko, aby go
zadowolić w stu procentach. Szkic zadowolił nas obydwoje i mogliśmy przechodzić
do realizacji. Zabezpieczyliśmy kuchnię, aby nic się nie pobrudziło farbą i
zakasawszy rękawy zabraliśmy się do pracy.
W tle grała radiowa muzyka, a ja z
pędzlem w ręce gimnastykowałam się przy brązowej ścianie. Ricardo bardzo chciał
mi pomagać, starał się i robił wszystko jak umiał najlepiej, ale prawda była
taka, że bardziej mi przeszkadzał niż pomagał. Nie miał malarskiego talentu, bo
nawet pokolorować liścia nie potrafił nie wyjeżdżając za linię.
- Ricky! Nie tak – rzekłam w końcu,
bo uświadomiłam się sobie, że w ten sposób noc nas zastanie, a ściana dalej
będzie w proszku. – Przepraszam, ale muszę ci powiedzieć, że nie jesteś
najlepszym pomocnikiem.
- Przeszkadzam?
- W pewnym sensie – odparłam z
uśmiechem. – Może zajmij się czymś innym, a ja w tym czasie to zrobię.
- Już dawno chciałem ci to
zaproponować, ale bałem się. To może ja przygotuję jakąś kolację, co? Jesteś
głodna?
- A gotujesz lepiej niż malujesz?
- O, z pewnością! – zaśmiał się i
zabrał się do pracy.
Dużo ze sobą rozmawialiśmy.
Ricardo opowiadał mi o Włoszech, o Mediolanie, o swoim życiu tam. Mówił z taką
pasją i miłością, że od razu wyczuwało się, że Mediolan to jego miejsce na
ziemi. Jednak nie dziwiłam się, kiedy powiedział, że musiał wyjechać, bo smutna
przeszłość nie pozwalała mu na normalne życie.
- Nieźle to wygląda – powiedział,
kiedy skończył gotowanie. Stał przed moją ścianą z dwoma talerzami w dłoniach i
podziwiał moją pracę. – Czas na przerwę. Zapraszam do stołu.
Usiedliśmy na kanapach w salonie.
Nawet nie zauważyłam, kiedy się ściemniło. Czułam się tutaj jak w domu. Ricardo
dotrzymywał mi towarzystwa, zabawiał rozmową. Słuchaliśmy muzyki,
dyskutowaliśmy o filmach, teatrze, piłce nożnej. Było naprawdę przyjemnie.
Początkowo bałam się tego spotkania, bo myślałam, że będzie niezręcznie. W
końcu nie znaliśmy się za dobrze. Jednak mieliśmy wiele wspólnego, lubiliśmy te
same rzeczy np. gorącą czekoladę, książki przygodowe, sztukę. Polubiłam
Ricardo, bo był inteligentny i interesujący, a w dodatku był niesamowicie
czarujący i pociągający.
- A co z twoim chłopakiem? –
zapytał. – Ciągle gadamy o mnie, a przecież nie jestem sam. Poznałaś moją
historię, opowiedz mi swoją.
- Nie mam historii – powiedziałam,
upijając łyk białego wina. – Jestem osobą, która przechodzi ulicami
niezauważalnie. Ale nie przeszkadza mi to, bo lubię swoje życie. Mam grono
oddanych przyjaciół, pracę, którą uwielbiam, chłopaka… Jednak starzeję się. Za
kilka dni mam urodziny i chciałabym się ustatkować. Wyjść za mąż, zamieszkać z
ukochanym, postarać się o dziecko. Ale chyba przyjdzie mi na to jeszcze
poczekać.
- Twój chłopak tego nie chce?
- To duże dziecko, nie w głowie mu
stabilizacja. Zobaczymy jak to będzie. Kurczę, Ricardo! To było pyszne –
powiedziałam, biorąc do ust ostatni kęs makaronu ze szpinakiem, który
przygotował. – Zazdroszczę ci talentu kulinarnego. Ja jestem w tym kiepska.
- Za to umiesz robić setki innych
niesamowitych rzeczy – malujesz, robisz zdjęcia, składasz origami. Multitalent!
- A ty gotujesz, grasz w piłkę,
piszesz wiersze…
- Wiersze?
- Nie rozstajesz się ze swoim
zeszytem. Sądziłem, że piszesz w nim wiersze.
- Nie – zaśmiał się. – Nie piszę
wierszy. To mój pamiętnik, do którego wpisuję swoje przemyślenia. Ale nie mów o
tym nikomu. Facet prowadzący pamiętnik to chyba nie jest normalna sytuacja i
ludzie mogą sobie coś pomyśleć…
- Jasne, nie martw się – odparłam
z uśmiechem. – Dziękuję ci, Ricky, za pyszną kolację. Czas dokończyć dzieła.
- Potrzebujesz czegoś? Jakoś ci
pomóc?
- Nie. Wystarczy, że nadal
będziesz zabawiać mnie miłą pogawędką.
- Oczywiście. Na to możesz liczyć.
__________
Jak widzicie coś się zaczyna dziać między tą dwójką :) Jednak obiecuję, że to nie koniec wrażeń :)
A jeśli macie ochotę, to chciałabym Was bardzo serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie i mam nadzieję, że będzie ono powodem dla którego moja wena powróci na dobre :) - KLIK. Zapraszam!
przecudny rozdział. akcja malowania ściany w kuchni jest wprost wspaniała. widać było od razu, że Oliwia i Kaka świetnie czują się w swoim towarzystwie. zachowywali się, jak prawdziwi przyjaciela, a znają się stosunkowo krótko. uwielbiam postać piłkarza! jest taki wrażliwy i słodki! najlepszy moment, w którym zawstydził się! mam nadzieję, że już wkrótce spotkają się w jakieś restauracji lub pójdą razem na spacer. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Między Kaką a Oliwią zaczyna się coś dziać i bardzo mnie to ciekawi, bo jak na razie ma jeszcze chłopaka. Chociaż powinna go już dawno kopnąć w tyłek. Kaka jest lepszy i fajniejszy :D. Mam cichą nadzieję, że im się razem ułoży.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta naturalność. Mają się wyraźnie ku sobie, ale nie ma żadnych głupich podtekstów; ot, zwykły dzień spędzony w miłym towarzystwie. Mam nadzieję, że z czasem ich znajomość się rozwinie i kto wie, może Kaka nie będzie zwlekał z oświadczynami Oliwii tak jak jej chłopak, Adam? :D Zobaczymy! Uwielbiam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTo jest tak naturalne,żee aż piękne. Bardzo, ale to bardzo mi się to podoba.
OdpowiedzUsuńPowoli ciągnie ich do siebie, to jest takie malutkie przyciąganie, ale mam nadzieję, że ze spotkania na spotkanie będzie coraz większe. W swoim towarzystwie czują się lekko i przyjemnie, aż miło o tym czytać.
Ich przed nikim Kaka się tak nie otwiera jak przed Oliwią.
Czekam na dalszy rozwój akcji:)
Bardzo fajnie się czytalo.Ciekawejak ten wątek się rozwinie :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam tą dwójkę. Są spokojni, mają swoje pasje i to mi się podoba :) Mam nadzieje, że połączy ich prawdziwe uczucie, bo oboje na nie zasługują. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńMiło, że tak dobrze się dogadują. Nie przypuszczałam, że tak szybko znajdą wspólny język, ale bardzo mnie to cieszy. No, i jeśli Oliwia jest mądra, to zostawi swojego obecnego chłopaka-idiotę i zabierze się za Ricardo. Z nim na pewno stworzyłaby wspaniały związek. Fajny pomysł na tą ścianę. Też chciałabym taki bluszcz :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak ułoży się ich współpraca. Mam nadzieję, że ten remont wpłynie pozytywnie na rozwój ich znajomości ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na moją stronę legalny bukmacher
OdpowiedzUsuń