20 listopada 2012

05. Kolacja z przyjacielem


Stałem przez okazałą willą swojego klubowego kolegi – Xabiego Alonso. Dom wyglądał przepięknie, miał jasną elewację i duże okna. Front ozdabiały dwie gotyckie kolumny, które przypominały mi wille z brazylijskich telenowel, które w dzieciństwie oglądałem nałogowo.
Nacisnąłem na dzwonek, a zaraz potem w drzwiach stanął uśmiechnięty Xabi. Za nogawkę trzymał go mały brzdąc, 1,5 – letni synek Jon, który przywitał mnie niepewnym spojrzeniem. Był bardzo nieufny i chował się za nogami taty, ale im dłużej byłem w jego domu, tym bardziej mnie lubił. Miałem smykałkę do dzieciaków. Marzyłem o dużej rodzinie, którą mógłbym stworzyć z Julią, ale teraz wszystkie moje plany musiały ulec radykalnej zmianie. Na nowo zacząłem układać sobie przyszłość w głowie, jednak nie była ona już tak kolorowa jak przedtem.
Zza pleców Xabiego wyłoniła się wysoka kobieta, z klasyczną urodą, zarysowanymi kościami policzkowymi i brązowymi włosami. Przyciągała uwagę swoim ciepłym uśmiechem i zaokrąglonym brzuszkiem.
- Dzień dobry – przywitała się i podeszła do mnie z wyciągniętą dłonią. – Jestem Nagore. Bardzo miło mi cię poznać, Ricardo. Xabi wiele o tobie opowiadał.
- Naprawdę? To miło. Ja również wiele o tobie słyszałem. Proszę – powiedziałem, wręczając jej zawiniętą w biały papier butelkę wina. – Wybacz mi ten nietakt. Xabi nie mówił, że spodziewacie się dziecka. Przyniósłbym kwiaty albo jakieś słodkości.
- Nic nie szkodzi. Zapraszam do środka – rzekła i ruszyła w głąb mieszkania.
- Dla ciebie też coś mam. – Kucnąłem przed małym chłopczykiem i zza marynarki wyjąłem małe autko. – Proszę.
- Co się mówi, Jonxu?
- Kuję – wyszeptał i potruchtał za mamą.
- Nie miałeś problemu z dojazdem?
- Nie, nie. Miałem dobrego pilota – zaśmiałem się.
Dom Xabiego robił wrażenie nie tylko z zewnątrz, ale także wewnątrz. Wszystko było do siebie idealnie dopasowane. Od razu wyczuwało się kobiecą rękę. Nagore miała dobry gust i urządziła dom z klasą, a jednocześnie prostotą, tak, aby każdy czuł się swobodnie. Nie było zbędnego przepychu, nonszalancji, drogich sprzętów i luster oprawionych w złote ramy. Taki wystrój ma się przed oczami, kiedy wspomina się o rodzinnym domu.
- Jak się miewasz, Ricky? – zapytała Nagore, podając ostatnie półmiski i zajmując miejsce obok męża. – Podoba ci się Madryt?
- Bardzo, aczkolwiek nie zwiedziłem za wiele.
- Duże miasto i nie starcza czasu, aby wszystko zobaczyć. Sami mamy z tym problem – rzekła, spoglądając na Xabiego. – Uwielbiam chodzić do kina, teatru, ale póki co musimy to odłożyć na dalszy plan. Jeszcze nie skończyliśmy się urządzać.
- Naprawdę? Nie odnosi się takiego wrażenia. Wasz dom wygląda rewelacyjnie.
- Dziękuję – odparła z uśmiechem kobieta. – Dom to był priorytet, dlatego cały czas od przyjazdu tutaj poświeciliśmy właśnie jemu, ale szukam jeszcze miejsca na swój sklep. Prowadzę jeden butik w San Sebastian z ubrankami dla dzieci i chciałabym też otworzyć biznes tutaj.
- To interesujące. Bardzo fajny pomysł.
Wspaniale czułem się w rodzinie Xabiego. Małżonkowie mieli takie ciepłe relacje, od razu wyczuwało się ich wielką miłość. Pozazdrościłem im tej więzi, bo jeszcze nie tak dawno sam kochałem jak wariat swoją Julię. Teraz moje serce przepełniał smutek i rozgoryczenie, choć z każdym dniem coraz mniejsze. Ciężko było się pogodzić ze śmiercią ukochanej osoby, ale czas leczył rany. Nie mogłem żyć przeszłością, mimo iż wciąż pamiętałem o ukochanej.
Rozmowa się toczyła, poruszyliśmy mnóstwo tematów – interesujących i nudnych, wrażliwych i przeraźliwych, radosnych i smutnych. W ten sposób dotarliśmy do najgorszego dla mnie wątku.
- Nie, przyjechałem do Madrytu sam – odparłem smutno na pytanie uroczej małżonki Xabiego. – W Mediolanie miałem dziewczynę, ale zmarła na raka. Od roku z nikim się nie spotykam, a przeprowadzka tutaj ma być dla mnie lekarstwem. Pewnego rodzaju wybawieniem, bo czuję, że się zatrzymałem. Utknąłem gdzieś na dnie i potrzebuję jakiegoś czynnika, aby się podnieść i ruszyć przed siebie.
- Jejku, tak mi przykro – powiedziała współczująco. – Jeśli będziesz potrzebować towarzystwa, to zawsze możesz do nas wpadać. Z chęcią wybrałabym się z dwójką przystojnych mężczyzn do kina bądź teatru – dodała z rozbrajającym uśmiechem.
- Dziękuję, Nagore – odpowiedziałem. – Oh, zapomniałbym! Potrzebuję pomocy, ale nie wiem do kogo mógłbym się zgłosić.
- Słuchamy…
- Szukam osoby, która umie malować. Dokładnie chodzi mi o ozdoby ścienne, bo mam jedną niezagospodarowaną ściankę, nie jest zbyt duża, ale pomyślałem sobie, że jakiś pastelowy bluszcz wyglądałby na niej całkiem nieźle. Wciąż nie potrafię się odnaleźć w Madrycie w sprawach zakupów lub usterkowych rzeczy.
- Nie ma problemu – odparł Xabi i wstał od stołu. – Poszukamy w książce telefonicznej, a jak nie tam, to od czego jest Internet.
- Ja jeszcze nie zdążyłem podłączyć sieci do komputera. – Wstyd się było przyznać, ale taka prawda. Internet nie był moją mocną stroną, nie potrafiłem się po nim poruszać. A poza tym wolny czas wolałem spędzać słuchając relaksującej muzyki lub czytając ulubioną książkę, a nie czytając plotki na temat sławnych i popularnych tego świata.
- Xabi! – rzekła nagle Nagore. – Przecież ta wasza koleżanka z klubu ponoć nieźle maluje. Pamiętasz jak Marcelo nam ją proponował?
- Tak, ale ona to robi nieprofesjonalnie.
- Nic nie szkodzi – odparłem. – W sumie to chyba nawet lepiej, że na nią padło, bo przynajmniej ją znam. Lepiej jest zapłacić znajomemu niż obcemu. Macie do niej jakieś namiary?
- Ja nie mam, ale zapytaj jutro Marcelo. On ma z nią dobry kontakt, więc na pewno ma numer telefonu bądź adres – odpowiedział Xabi. – Jeśli się nie zgodzi to powiedz, poszukamy czegoś innego.
- Jasne, bardzo wam dziękuję.
Wracając do domu zastanawiałem się, czy fatygowanie Oliwii to naprawdę dobry pomysł. Nie znaliśmy się za dobrze, mimo iż kilka razy ucięliśmy sobie interesujące pogawędki. Lubiłem zagadywać ją o zdjęcia z treningów, czasami spotykaliśmy się w kawiarni, którą obydwoje sobie upodobaliśmy. Była miłą, interesującą dziewczyną. Wiedziałem, że ma wiele zainteresowań, ale nie wspominała o malarstwie. Ciekawie będzie spędzić z nią kilka godzin przy wspólnej pracy. Miałem nadzieję, że się zgodzi.

Tygodnie mijają dzień za dniem, a ja wciąż czuję się obco w Madrycie. Bardzo mi się tu podoba, ludzie są mili i przyjaźni, kibice jedyni w swoim rodzaju, kolegów mam niezwykle pomocnych, trener to profesjonalista. Nie mam na co narzekać, bo wszyscy robią co w ich mocy, aby mi pomóc. Jednak brakuje mi Ciebie, Julio.
W oczach wszystkich moich znajomych widzę litość i smutek. Nie chcę być przyczyną ich złego samopoczucia, dlatego staram się zmienić. Uśmiecham się, żartuję z Marcelo i Cristiano, zaprzyjaźniłem się z Xabim i jego małżonką. Spędzam z nimi czas spacerując po parkach lub wychodząc do kina bądź teatru. Chcę się pokazać z innej strony, bo ileż można trwać w tej pustce. Ciebie już nie ma i nic tego nie zmieni, a ja jestem i chcę cieszyć się życiem.
Powinienem coś zmienić. Madryt był pierwszym krokiem, ale to tylko początek. Teraz czas na kolejne kroki. Zdobywam przyjaciół i zaczynam zdobywać miłość kibiców. Chyba w moim życiu zaświeci słońce. Mam taką nadzieję, że odzyskam spokój, mimo iż byłaś i jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Czuję Twoją obecność, wiem, że nade mną czuwasz.
Dziękuję Ci za to, kochana. 

__________
Na razie mało ciekawie, ale niebawem postaram się podkręcić akcję :)

8 komentarzy:

  1. Oooooooooooooooooooch. <3
    Jak miło, że Nagore i Xabi są tak cudowną parą, i pomagają Ricky'emu się zadomowić w Madrycie, a nawet wydaje mi się, że on małymi kroczkami do siebie dochodzi. W dodatku, to wspólne malowanie z Oliwią... No cóż, będą ze sobą spędzać więcej czasu, co sprawi, że może się między nimi narodzi jakaś więź. :) Trzymam za nich kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Xabi z żoną zabierają ze sobą Rickyiego przynajmniej może się od tego wszystkiego oderwać i całkiem dobrze mu to wychodzi.
    Kibicuję jemu i Oliwii, nie mogę się już doczekać, aż się zbliżą do siebie przy tym malowaniu. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo podoba mi się ten rozdział. Xabi i Nagore są takim idealnym małżeństwem! tylko pozazdrościć! Kaka ma wielkie szczęście, że może liczyć na takich ludzi, jak oni! fajnie, że znów Ricky będzie mógł spędzić troszkę czasu z Oliwią. za każdym razem, gdy czytam jego wypowiedzi do Julii w pamiętniku to mam ochotę się rozpłakać. Kaka tak pięknie się o niej wyraża! czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciągle płaczę gdy pisze w pamietniku do julii, to takie romantyczne. Mam nadzieje,ze w końcu zazna szczęścia, cieszę się,że ma Xabiego i jego żonę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja bym chciała aby za kilkanaście lat moje małżeństwo było tak udane jak Xabiego i Nagore. Idealnie do siebie pasują, jak te dwie połówki jabłka.
    Wierzę, że u Rica będzie teraz tylko lepiej, że za sprawą przyjaciół zacznie cieszyć się życiem.
    A te słowa w pamiętniku, tak mi się zawsze smutno na sercu robi po ich przeczytaniu,

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że Ricardo znalazł przyjaciół w Madrycie! Czuje, że w nowym mieście znów w jego życiu zagości uśmiech :) Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  7. A tam mało ciekawie.Fajnie się czytało:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tak krótko? Skończył się, zanim się zaczął :( Ej nooooo!
    Oliwia będzie malować jego ścianę? Haha... bliżej się poznają. Nareszcie. Ciekawe, czy spodoba mu się jej dzieło. Pewnie tak. :)

    OdpowiedzUsuń