#OLIWIA#
Usiadłam przy okrągłym stoliku w
jednej z fajniejszych knajpek w Madrycie i zamówiłam kawę oraz szarlotkę.
Czekałam na mojego chłopaka, który jak zwykle postanowił zignorować mnie i
godzinę naszego spotkania. To było strasznie irytujące, kiedy za każdym razem
musiałam czekać na tego księcia. Wszystko było ważniejsze ode mnie. Czekałam na
moment, aż zacznę się liczyć bardziej niż te jego „prace na wysokościach”.
Adam budował rusztowania pod sceny
muzyczne. Był zwykłym robotnikiem, a uważał sobie za nie wiadomo kogo. Z wielkim
zafascynowaniem opowiadał mi o swojej pracy – rozumiem go, bo sama mogłabym
robić to samo – ale czy z głowy spadłaby mu korona, gdyby na wstępie zapytał mnie
o samopoczucie?
Wreszcie się pojawił. Nawet nie
raczył przebrać się w swoje prywatne ciuchy. Wyszedł na miasto w obdartych
dżinsach i przepoconej koszuli, nie zważając na fakt, że znajdujemy się w samym
centrum.
- Cześć – powiedział i pocałował
mnie niedbale w policzek. – Widzę, że już zamówiłaś. Dobrze się składa, bo nie
mam za wiele czasu.
- Jak to? Sądziłem, że zjemy razem
obiad.
- Nie mogę. Muszę jechać do Leo,
bo znalazł jakąś super kapelę. Ponoć mają niezłego kopa!
Znów to samo. Adam był
zafascynowany muzyką i wynajdywaniem dziwnych kapel, które – jego zdaniem – w
przyszłości osiągną sukces. Póki co żaden z jego „niesamowitych bandów” nie
wyszedł poza garażowe granie. Dla mnie była to strata czasu, ale Adam mnie nie
słuchał. Był tym zafascynowany i nie myślał racjonalnie. Nie było ważniejszej
rzeczy. Codziennie znosił do domu dziesiątki nowych płyt, nie sprzątał
mieszkania, po którym walały się sterty śmierdzących ubrań i naczyń.
Dziękowałam Bogu, że z nim nie mieszkam – chociaż w głębi serca bardzo o tym
marzyłam.
- A nie możesz tego przełożyć? – zapytałam
z nadzieją w głosie. – Tak dawno nie spędziliśmy razem romantycznego dnia.
Zjedzmy obiad, potem pójdziemy na spacer lub do kina.
- Spacer? Spójrz za okno – rzekł
poirytowany. Jak na złość pogoda musiała się pogorszyć. W Madrycie rzadko pada
deszcz, więc trudno jest się na to przygotować. Przeklęłam w myślach, bo
wszystko się komplikowało. – A w kinach nie grają nic ciekawego. Same
romantyczne bzdury lub bajki animowane dla dzieci.
- No to nie wiem… Kręgle, bilard?
- Przełóżmy to, Oliwko. Pojadę do
Leo, fajne spędzę czas przy muzyce i piwie, a ty spotkaj się ze Stellą albo z
tym pedziem, Victorem.
- Nie nazywaj go tak.
- Kiedy to prawda.
- Ale to niegrzecznie. To mój
przyjaciel.
- Dobra, dobra. – Adam machnął
ręką i chwycił za moją filiżankę z kawą. Pociągnął dwa duże łyki, wypijając
niemalże całą zawartość. – Jesz to? – zapytał, pokazując na szarlotkę.
- Nie – odparłam, przesuwając
talerzyk w jego stronę. Przez jego gadaninę straciłam apetyt. – Adam, czy ty w
ogóle o nas myślisz?
- No pewnie! – rzekł niechlujnie,
prezentując mi całą zawartość swoich ust. – Ty jesteś fajną laską, ja spoko
gościem. Pasujemy do siebie jak ulał.
- Ale czy myślałeś o naszej
przyszłości?
- O przyszłości? Hm… A co
konkretnie masz na myśli?
- Na przykład ślub.
- Ślub? – bąknął, krztusząc się
ciastkiem. Jego twarz zrobiła się purpurowa, a oczy niemalże wypadły z orbit.
Spodziewałam się takiej reakcji, bo Adamowi daleko było do ustatkowania. Lubił
swoje nieco chaotyczne i nieuporządkowane życie. Pod tym względem się
różniliśmy, bo ja wszystko planowałam. Jednak kochałam go i chciałam w końcu
przypieczętować nasz związek. Stella bierze ślub z Rafaelem, a ja też
chciałabym zostać panną młodą.
- Tak, Adam. Sądzę, że to dobry
pomysł. Jesteśmy razem już dość długo, aby zdecydować się na ten krok. Ja
kocham ciebie, a ty mnie. Czego chcieć więcej?
- Tak, ale ślub kosztuje. I to
dużo. Skąd weźmiemy na to wszystko pieniądze?
- To nie musi być wielkie
wydarzenie. Wystarczy mi skromna uroczystość dla najbliższych znajomych.
- Sam nie wiem… Jakoś nie bardzo
mnie to przekonuje. Chcę się z tobą ożenić, ale nie wiem, czy jestem na to
gotowy. To niesie za sobą wiele obowiązków. Daj mi pomyśleć.
- Zastanawiasz się nad
poślubieniem mnie? Nie żartuj.
- To życiowa decyzja.
- Wiesz co? Denerwujesz mnie. W
przyszłym miesiącu mam urodziny i sądzę, że pierścionek zaręczynowy byłby
wspaniałym prezentem.
- To ultimatum?
- W pewnym sensie. Chcę wyjść za
mąż i cieszyć się urokami małżeństwa jako młoda i energiczna kobieta. Nie mam
zamiaru brać ślubu na stare lata, kiedy czekać na mnie będą tylko dzieci i
emerytura. Jeśli nie dostanę tego pierścionka od ciebie, to poszukam mężczyzny,
który zrobi to za ciebie.
Adam spiorunował mnie wzorkiem,
ale chyba zrozumiał, czego od niego oczekuję. Miałam 24 lata i jak każda
normalna kobieta marzyłam o pięknym ślubie – bez zmarszczek na twarzy.
Ucieszyłam się, że Adam wziął sobie moje słowa do serca. Poczułam, że wreszcie
coś do niego trafiło.
- Dobra, ja lecę – powiedział,
wstając od stołu i dając mi całusa prosto w usta. – Dzięki za kawę i ciastko.
Zadzwonię do ciebie wieczorem – dodał i zniknął.
Nie zadzwoni. Znałam go na wylot.
Kiedy był z Leo, pił piwo i słuchał muzyki, zapominał o całym otaczającym go
świecie. Wydawało mi się, że nawet nie zauważyłby pożaru, który wybuchłby w
sąsiedniej kamienicy. Taki już był…
Im dłużej siedziałam przy pustym
stoliku, tym bardziej wątpiłam w swoje słowa. Czy aby ultimatum to na pewno
dobry pomysł? Nie chciałam go do niczego zmuszać. Skoro mnie kochał, to na
pewno prędzej czy później sam by wpadł na pomysł ustatkowania się. Tylko czy
aby na pewno? Adam był wolnym ptakiem, z obrączką na palcu czułby się
zaszczuty. No ale chyba należało mi się coś od życia?
Z zadumy wyrwał mnie widok Ricardo
Kaki, siadającego przy stoliku w najjaśniejszym punkcie knajpy. Zamówił u
kelnerki herbatę i rozłożył na blacie kilka magazynów oraz duży zeszyt. Z
uśmiechem podziękował dziewczynie za zielony napar i zabrał się do pisania. Nie
wiedziałam jakie ma zainteresowania, co oprócz piłki nożnej jest jego hobby,
ale pisanie wierszy bardzo do niego pasowało.
Za oknem padał deszcz, a ja nie
miałam żadnych planów. Nie chciałam wracać do pustego domu, bo moi
współlokatorzy byli w pracy. Po rozmowie z Adamem miałam ochotę się urżnąć, ale
nie było to w moim stylu. Zdecydowałam się przysiąść do Kaki.
- Cześć – powiedziałam z miłym
uśmiechem. Jego oczy na mój widok pojaśniały, a dłonie automatycznie zamknęły
gruby zeszyt.
- Cześć – odpowiedział nieśmiało.
- Pamiętasz mnie?
- Jasne. Oliwia, tak?
- Zgadza się. Mogę się przysiąść?
- Proszę – odpowiedział i
posprzątał bałagan ze stołu. Zamówił dla mnie dodatkową herbatę oraz dwa
kawałki ciastka. Apetyt mi wrócił, więc dobrze się złożyło. – Co słychać?
- Miałam wolny dzień, więc postanowiłam
spotkać się z chłopakiem, ale nasze spotkanie wyglądało nieco inaczej niż to
sobie wyobrażałam.
- Nie warto tracić czasu na
kłótnie. Nie wiadomo ile wam go zostało – powiedział smutno. Pomimo iż znałam
jego historię (a on nie miał o tym pojęcia), to jego stwierdzenie wywołało u
mnie spore zaskoczenie. Było w tym dużo prawdy, ale przypadek mój i Adama to
specyficzna sprawa. – Przepraszam, nie powinienem był tego mówić.
- W porządku. A co u ciebie?
- Relaksuję się po ciężkim
treningu. Zdziwiłem się, że ciebie nie było. Zawsze nam towarzyszysz.
- Tak, ale czasami trener nie
życzy sobie aparatów na zajęciach. Wówczas mam wolne – odparłam z uśmiechem.
- A robisz coś poza
fotografowaniem spoconych piłkarzy?
- Nie. Real dobrze płaci, więc nie
potrzebuję dodatkowego zajęcia. A poza tym przy prowadzeniu strony internetowej
klubu oraz aktualizowaniu portali społecznościowych jest tyle pracy, że nie
miałabym czasu na nic dodatkowego.
- Rozumiem – odparł. Uśmiechnęłam
się do niego nieśmiało i upiłam trochę herbaty. Zapadła niezręczna cisza,
której nie umiałam przerwać. Ricardo robił wszystko, aby uniknąć mojego
spojrzenia, ale nie zawsze mu się to udawało. Kiedy nasze oczy się spotykały,
uśmiechaliśmy się do siebie i ładowaliśmy do ust kawałek ciasta, aby cisza nas
nie przygniatała.
- Jak ci się podoba Madryt?
- Jest ładny, jednak ciągle się
tutaj gubię. A właśnie! – powiedział i wyciągnął z kieszeni niewielką
karteczkę. – Umówiłem się z kolegą z drużyny, z Xabim Alonso, na obiad w jego
domu. Podał mi adres, ale nie mam pojęcia jak tam dojechać. Może mi pomożesz? –
zapytał, pokazując mi adres pomocnika.
- Tak, wiem gdzie to jest.
Będziesz jechać samochodem? – Ricardo skinął lekko głową. – Musisz jechać na
północ, a później, przy takim dużym, starym budynku, odbić w lewo. Tam już
zobaczysz kierunkowskazy prowadzące do tej dzielnicy.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że się
nie zgubię.
- Madryt potrafi skomplikować
życie. Zwłaszcza nietutejszym osobom.
Nagle poczułam jak moja kieszeń
wibruje. Wyjęłam z niej telefon komórkowy i przeczytałam wiadomość od Stelli.
„Oliwia, zabij mnie, ale nie pamiętam czy wyłączyłam żelazko! Dasz radę
to sprawdzić? Victor ma klientki do wieczora.”
- Przepraszam, ale muszę iść –
powiedziałam do Ricardo. – Moja roztargniona przyjaciółka zapomniała wyłączyć
żelazko. Miłego dnia.
- Wzajemnie. Do zobaczenia!
__________
Ostatnio mam jakiś zastój. Nie potrafię nic napisać...
Nie wiem jak to dalej będzie...
Coraz bardziej lubię Oliwkę.
OdpowiedzUsuńNudne są opowiadania, w których to dziewczyna jest taka nieśmiała, nie wie czego chce od życia, ciągle myśli i zastanawia się, jest niepewna, nie potrafi normalnie podjąć decyzji, wszystko kręci się wokół jej osoby, a tutaj proszę - miła odmiana. Oliwka zdobyła moje uznanie, kiedy tak jasno postawiła sprawę z Adamem. Jego też trochę lubię, facet to takie duże dziecko, ale ona go kocha, więc coś w nim jednak musi być ;) Ta scena była boska.
Ale coraz częściej Oliwka i Kaka na siebie wpadają... Cóż, jeśli Adam nie sprezentuje na urodziny Oliwce pierścionka to może Kaka, tak? :D Czekam na dalszy ciąg.
PS Adam podpadł mi jedynie tym "pedziem" ugh.
No, no Oliwia coraz częściej wpada na Kakę. Fajnie, że do niego podeszła, miła odmiana po jakże fascynującej rozmowie ze swoim facetem. Adam mógłby się ogarnąć... Rozumiem ma swoje zainteresowania i pracę, ale powinien poświęcać też czas własnej dziewczynie. Jestem ciekawa jak się wszystko potoczy i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńWpadają na siebie z Kaką ii wpadają. A facet Oliwi mnie rozwala. Czy on wie, co to poważny związek? Bo mi się wydaje, że nie. Oliwia ma go o rękę prosić? Dobre sobie.
OdpowiedzUsuńTo facet ma zabiegać o dziewczynę, a nie ona niego. Widocznie Adam nie jest wart uczuć Oliwi. Skoro wszystko ma w nosie.
Może się obudzić gdy już będzie za późno.
Podobami się postawa Oliwii.wóz albo przewóz.A zastoje się każdemu zdarzają...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozdział taki krótki :( Ale do rzeczy.. Moim zdaniem Oliwia bardzo dobrze zrobiła, bo ile można czekać, aż facet się ogarnie? Z obrączką na palcu powinien trochę spoważnieć i normalnie traktować swoją dziewczynę. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział. Jest kolorowy, pokazuje tak życie, jak jest. Wszyscy mają tak wyraźne cechy, ze wyobrażam sobie owe sytuacje. Adam jest dziwny i, by być szczera, wyczuwam rozstanie. I bardzo dobrze. Bo to nie jest facet dla Oliwii.
OdpowiedzUsuń-niepytaj
bardzo ciekawy rozdział. moim zdaniem Oliwia wybrała sobie najgorszego chłopaka z możliwych. on chyba nie traktuje dziewczyny poważnie. widać, że to duże dziecko, które potrzebuje klocki i samochodziki. przynajmniej dziewczyna znów miała okazję spotkać Kakę. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :)
Oliwia nie a łatwo z tym chłopakiem... I wydaje mi się, że on nie zgodzi się na ślub z nią. Ale na szczęście ma świetną, choć trochę zakręconą, przyjaciółkę :)
OdpowiedzUsuńHaha. Ileż ja razy dostałam sms-a o treści „sprawdź, czy żelazko jest wyłączone” i zawsze było wyłączone. xd Jej już całkiem odbiło? Chce wyjść za mąż za faceta, który tak naprawdę ma ją gdzieś i uważa, że pasują do siebie, bo ona jest fajną laską a on spoko gościem? Nie potrafię sobie wyobrazić ich małżeństwa. Ten facet się do tego nie nadaje, przynajmniej dopóki nie zmieni swojego podejścia do niej i do ich związku.
OdpowiedzUsuń