13 listopada 2012

04. Ultimatum


#OLIWIA#

Usiadłam przy okrągłym stoliku w jednej z fajniejszych knajpek w Madrycie i zamówiłam kawę oraz szarlotkę. Czekałam na mojego chłopaka, który jak zwykle postanowił zignorować mnie i godzinę naszego spotkania. To było strasznie irytujące, kiedy za każdym razem musiałam czekać na tego księcia. Wszystko było ważniejsze ode mnie. Czekałam na moment, aż zacznę się liczyć bardziej niż te jego „prace na wysokościach”.
Adam budował rusztowania pod sceny muzyczne. Był zwykłym robotnikiem, a uważał sobie za nie wiadomo kogo. Z wielkim zafascynowaniem opowiadał mi o swojej pracy – rozumiem go, bo sama mogłabym robić to samo – ale czy z głowy spadłaby mu korona, gdyby na wstępie zapytał mnie o samopoczucie?
Wreszcie się pojawił. Nawet nie raczył przebrać się w swoje prywatne ciuchy. Wyszedł na miasto w obdartych dżinsach i przepoconej koszuli, nie zważając na fakt, że znajdujemy się w samym centrum.
- Cześć – powiedział i pocałował mnie niedbale w policzek. – Widzę, że już zamówiłaś. Dobrze się składa, bo nie mam za wiele czasu.
- Jak to? Sądziłem, że zjemy razem obiad.
- Nie mogę. Muszę jechać do Leo, bo znalazł jakąś super kapelę. Ponoć mają niezłego kopa!
Znów to samo. Adam był zafascynowany muzyką i wynajdywaniem dziwnych kapel, które – jego zdaniem – w przyszłości osiągną sukces. Póki co żaden z jego „niesamowitych bandów” nie wyszedł poza garażowe granie. Dla mnie była to strata czasu, ale Adam mnie nie słuchał. Był tym zafascynowany i nie myślał racjonalnie. Nie było ważniejszej rzeczy. Codziennie znosił do domu dziesiątki nowych płyt, nie sprzątał mieszkania, po którym walały się sterty śmierdzących ubrań i naczyń. Dziękowałam Bogu, że z nim nie mieszkam – chociaż w głębi serca bardzo o tym marzyłam.
- A nie możesz tego przełożyć? – zapytałam z nadzieją w głosie. – Tak dawno nie spędziliśmy razem romantycznego dnia. Zjedzmy obiad, potem pójdziemy na spacer lub do kina.
- Spacer? Spójrz za okno – rzekł poirytowany. Jak na złość pogoda musiała się pogorszyć. W Madrycie rzadko pada deszcz, więc trudno jest się na to przygotować. Przeklęłam w myślach, bo wszystko się komplikowało. – A w kinach nie grają nic ciekawego. Same romantyczne bzdury lub bajki animowane dla dzieci.
- No to nie wiem… Kręgle, bilard?
- Przełóżmy to, Oliwko. Pojadę do Leo, fajne spędzę czas przy muzyce i piwie, a ty spotkaj się ze Stellą albo z tym pedziem, Victorem.
- Nie nazywaj go tak.
- Kiedy to prawda.
- Ale to niegrzecznie. To mój przyjaciel.
- Dobra, dobra. – Adam machnął ręką i chwycił za moją filiżankę z kawą. Pociągnął dwa duże łyki, wypijając niemalże całą zawartość. – Jesz to? – zapytał, pokazując na szarlotkę.
- Nie – odparłam, przesuwając talerzyk w jego stronę. Przez jego gadaninę straciłam apetyt. – Adam, czy ty w ogóle o nas myślisz?
- No pewnie! – rzekł niechlujnie, prezentując mi całą zawartość swoich ust. – Ty jesteś fajną laską, ja spoko gościem. Pasujemy do siebie jak ulał.
- Ale czy myślałeś o naszej przyszłości?
- O przyszłości? Hm… A co konkretnie masz na myśli?
- Na przykład ślub.
- Ślub? – bąknął, krztusząc się ciastkiem. Jego twarz zrobiła się purpurowa, a oczy niemalże wypadły z orbit. Spodziewałam się takiej reakcji, bo Adamowi daleko było do ustatkowania. Lubił swoje nieco chaotyczne i nieuporządkowane życie. Pod tym względem się różniliśmy, bo ja wszystko planowałam. Jednak kochałam go i chciałam w końcu przypieczętować nasz związek. Stella bierze ślub z Rafaelem, a ja też chciałabym zostać panną młodą.
- Tak, Adam. Sądzę, że to dobry pomysł. Jesteśmy razem już dość długo, aby zdecydować się na ten krok. Ja kocham ciebie, a ty mnie. Czego chcieć więcej?
- Tak, ale ślub kosztuje. I to dużo. Skąd weźmiemy na to wszystko pieniądze?
- To nie musi być wielkie wydarzenie. Wystarczy mi skromna uroczystość dla najbliższych znajomych.
- Sam nie wiem… Jakoś nie bardzo mnie to przekonuje. Chcę się z tobą ożenić, ale nie wiem, czy jestem na to gotowy. To niesie za sobą wiele obowiązków. Daj mi pomyśleć.
- Zastanawiasz się nad poślubieniem mnie? Nie żartuj.
- To życiowa decyzja.
- Wiesz co? Denerwujesz mnie. W przyszłym miesiącu mam urodziny i sądzę, że pierścionek zaręczynowy byłby wspaniałym prezentem.
- To ultimatum?
- W pewnym sensie. Chcę wyjść za mąż i cieszyć się urokami małżeństwa jako młoda i energiczna kobieta. Nie mam zamiaru brać ślubu na stare lata, kiedy czekać na mnie będą tylko dzieci i emerytura. Jeśli nie dostanę tego pierścionka od ciebie, to poszukam mężczyzny, który zrobi to za ciebie.
Adam spiorunował mnie wzorkiem, ale chyba zrozumiał, czego od niego oczekuję. Miałam 24 lata i jak każda normalna kobieta marzyłam o pięknym ślubie – bez zmarszczek na twarzy. Ucieszyłam się, że Adam wziął sobie moje słowa do serca. Poczułam, że wreszcie coś do niego trafiło.
- Dobra, ja lecę – powiedział, wstając od stołu i dając mi całusa prosto w usta. – Dzięki za kawę i ciastko. Zadzwonię do ciebie wieczorem – dodał i zniknął.
Nie zadzwoni. Znałam go na wylot. Kiedy był z Leo, pił piwo i słuchał muzyki, zapominał o całym otaczającym go świecie. Wydawało mi się, że nawet nie zauważyłby pożaru, który wybuchłby w sąsiedniej kamienicy. Taki już był…
Im dłużej siedziałam przy pustym stoliku, tym bardziej wątpiłam w swoje słowa. Czy aby ultimatum to na pewno dobry pomysł? Nie chciałam go do niczego zmuszać. Skoro mnie kochał, to na pewno prędzej czy później sam by wpadł na pomysł ustatkowania się. Tylko czy aby na pewno? Adam był wolnym ptakiem, z obrączką na palcu czułby się zaszczuty. No ale chyba należało mi się coś od życia?
Z zadumy wyrwał mnie widok Ricardo Kaki, siadającego przy stoliku w najjaśniejszym punkcie knajpy. Zamówił u kelnerki herbatę i rozłożył na blacie kilka magazynów oraz duży zeszyt. Z uśmiechem podziękował dziewczynie za zielony napar i zabrał się do pisania. Nie wiedziałam jakie ma zainteresowania, co oprócz piłki nożnej jest jego hobby, ale pisanie wierszy bardzo do niego pasowało.
Za oknem padał deszcz, a ja nie miałam żadnych planów. Nie chciałam wracać do pustego domu, bo moi współlokatorzy byli w pracy. Po rozmowie z Adamem miałam ochotę się urżnąć, ale nie było to w moim stylu. Zdecydowałam się przysiąść do Kaki.
- Cześć – powiedziałam z miłym uśmiechem. Jego oczy na mój widok pojaśniały, a dłonie automatycznie zamknęły gruby zeszyt.
- Cześć – odpowiedział nieśmiało.
- Pamiętasz mnie?
- Jasne. Oliwia, tak?
- Zgadza się. Mogę się przysiąść?
- Proszę – odpowiedział i posprzątał bałagan ze stołu. Zamówił dla mnie dodatkową herbatę oraz dwa kawałki ciastka. Apetyt mi wrócił, więc dobrze się złożyło. – Co słychać?
- Miałam wolny dzień, więc postanowiłam spotkać się z chłopakiem, ale nasze spotkanie wyglądało nieco inaczej niż to sobie wyobrażałam.
- Nie warto tracić czasu na kłótnie. Nie wiadomo ile wam go zostało – powiedział smutno. Pomimo iż znałam jego historię (a on nie miał o tym pojęcia), to jego stwierdzenie wywołało u mnie spore zaskoczenie. Było w tym dużo prawdy, ale przypadek mój i Adama to specyficzna sprawa. – Przepraszam, nie powinienem był tego mówić.
- W porządku. A co u ciebie?
- Relaksuję się po ciężkim treningu. Zdziwiłem się, że ciebie nie było. Zawsze nam towarzyszysz.
- Tak, ale czasami trener nie życzy sobie aparatów na zajęciach. Wówczas mam wolne – odparłam z uśmiechem.
- A robisz coś poza fotografowaniem spoconych piłkarzy?
- Nie. Real dobrze płaci, więc nie potrzebuję dodatkowego zajęcia. A poza tym przy prowadzeniu strony internetowej klubu oraz aktualizowaniu portali społecznościowych jest tyle pracy, że nie miałabym czasu na nic dodatkowego.
- Rozumiem – odparł. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i upiłam trochę herbaty. Zapadła niezręczna cisza, której nie umiałam przerwać. Ricardo robił wszystko, aby uniknąć mojego spojrzenia, ale nie zawsze mu się to udawało. Kiedy nasze oczy się spotykały, uśmiechaliśmy się do siebie i ładowaliśmy do ust kawałek ciasta, aby cisza nas nie przygniatała.
- Jak ci się podoba Madryt?
- Jest ładny, jednak ciągle się tutaj gubię. A właśnie! – powiedział i wyciągnął z kieszeni niewielką karteczkę. – Umówiłem się z kolegą z drużyny, z Xabim Alonso, na obiad w jego domu. Podał mi adres, ale nie mam pojęcia jak tam dojechać. Może mi pomożesz? – zapytał, pokazując mi adres pomocnika.
- Tak, wiem gdzie to jest. Będziesz jechać samochodem? – Ricardo skinął lekko głową. – Musisz jechać na północ, a później, przy takim dużym, starym budynku, odbić w lewo. Tam już zobaczysz kierunkowskazy prowadzące do tej dzielnicy.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że się nie zgubię.
- Madryt potrafi skomplikować życie. Zwłaszcza nietutejszym osobom.
Nagle poczułam jak moja kieszeń wibruje. Wyjęłam z niej telefon komórkowy i przeczytałam wiadomość od Stelli.
Oliwia, zabij mnie, ale nie pamiętam czy wyłączyłam żelazko! Dasz radę to sprawdzić? Victor ma klientki do wieczora.”
- Przepraszam, ale muszę iść – powiedziałam do Ricardo. – Moja roztargniona przyjaciółka zapomniała wyłączyć żelazko. Miłego dnia.
- Wzajemnie. Do zobaczenia!

__________
Ostatnio mam jakiś zastój. Nie potrafię nic napisać... 
Nie wiem jak to dalej będzie...

9 komentarzy:

  1. Coraz bardziej lubię Oliwkę.
    Nudne są opowiadania, w których to dziewczyna jest taka nieśmiała, nie wie czego chce od życia, ciągle myśli i zastanawia się, jest niepewna, nie potrafi normalnie podjąć decyzji, wszystko kręci się wokół jej osoby, a tutaj proszę - miła odmiana. Oliwka zdobyła moje uznanie, kiedy tak jasno postawiła sprawę z Adamem. Jego też trochę lubię, facet to takie duże dziecko, ale ona go kocha, więc coś w nim jednak musi być ;) Ta scena była boska.
    Ale coraz częściej Oliwka i Kaka na siebie wpadają... Cóż, jeśli Adam nie sprezentuje na urodziny Oliwce pierścionka to może Kaka, tak? :D Czekam na dalszy ciąg.

    PS Adam podpadł mi jedynie tym "pedziem" ugh.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no Oliwia coraz częściej wpada na Kakę. Fajnie, że do niego podeszła, miła odmiana po jakże fascynującej rozmowie ze swoim facetem. Adam mógłby się ogarnąć... Rozumiem ma swoje zainteresowania i pracę, ale powinien poświęcać też czas własnej dziewczynie. Jestem ciekawa jak się wszystko potoczy i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadają na siebie z Kaką ii wpadają. A facet Oliwi mnie rozwala. Czy on wie, co to poważny związek? Bo mi się wydaje, że nie. Oliwia ma go o rękę prosić? Dobre sobie.
    To facet ma zabiegać o dziewczynę, a nie ona niego. Widocznie Adam nie jest wart uczuć Oliwi. Skoro wszystko ma w nosie.
    Może się obudzić gdy już będzie za późno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobami się postawa Oliwii.wóz albo przewóz.A zastoje się każdemu zdarzają...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że rozdział taki krótki :( Ale do rzeczy.. Moim zdaniem Oliwia bardzo dobrze zrobiła, bo ile można czekać, aż facet się ogarnie? Z obrączką na palcu powinien trochę spoważnieć i normalnie traktować swoją dziewczynę. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Jest kolorowy, pokazuje tak życie, jak jest. Wszyscy mają tak wyraźne cechy, ze wyobrażam sobie owe sytuacje. Adam jest dziwny i, by być szczera, wyczuwam rozstanie. I bardzo dobrze. Bo to nie jest facet dla Oliwii.
    -niepytaj

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo ciekawy rozdział. moim zdaniem Oliwia wybrała sobie najgorszego chłopaka z możliwych. on chyba nie traktuje dziewczyny poważnie. widać, że to duże dziecko, które potrzebuje klocki i samochodziki. przynajmniej dziewczyna znów miała okazję spotkać Kakę. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oliwia nie a łatwo z tym chłopakiem... I wydaje mi się, że on nie zgodzi się na ślub z nią. Ale na szczęście ma świetną, choć trochę zakręconą, przyjaciółkę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha. Ileż ja razy dostałam sms-a o treści „sprawdź, czy żelazko jest wyłączone” i zawsze było wyłączone. xd Jej już całkiem odbiło? Chce wyjść za mąż za faceta, który tak naprawdę ma ją gdzieś i uważa, że pasują do siebie, bo ona jest fajną laską a on spoko gościem? Nie potrafię sobie wyobrazić ich małżeństwa. Ten facet się do tego nie nadaje, przynajmniej dopóki nie zmieni swojego podejścia do niej i do ich związku.

    OdpowiedzUsuń